Dlaczego brytyjski program. W ESTI wierzymy w dostarczanie wyjątkowej edukacji, która przygotowuje uczniów do sukcesu w szybko zmieniającym się świecie. Dlatego z dumą oferujemy renomowany program brytyjski – międzynarodowo uznawaną ścieżkę edukacyjną, która napędza uczniów ku doskonałości i umożliwia im osiągnięcie pełnego potencjału Program brytyjski to globalnie Rafał Trzaskowski w ostatnich tygodniach informował, że warszawscy nauczyciele zostali przeszkoleni, żeby lepiej mówić w zakresie edukacji seksualnej uczniom. Kto tę edukację prowadzi? M.in osoba, która w internecie bardzo szeroko rozprawia o tym, jak fajnie jest uprawiać te wszystkie dewiacje seksualne z użyciem narkotyków Tweet. Edukacja seksualna była, jest i będzie w polskich szkołach, bo jest bardzo potrzebna. Zakaz ma dotyczyć seksualizacji – promocji seksu, w tym niemoralnego, demoralizacji i deprawacji na punkcie seksualnym – wskazał minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w poniedziałek w TV O stanie edukacji seksualnej w Polsce mówi znana modelka, autorka książki „SEXEDPL”. Łukasz Pawłowski: Dlaczego pani chce ograniczyć wolność Polaków? Anja Rubik: Ograniczyć? Wręcz na odwrót – chcę ich wyzwolić. Uważa pani, że edukacja seksualna powinna być obowiązkowa? Tak, zgadzam się. To o jakiej wolności mowa? W XX wieku system edukacji w Wielkiej Brytanii nadal ewoluował, a ustawa o edukacji z 1944 r. Ustanowiła system bezpłatnej, obowiązkowej edukacji dla wszystkich dzieci w wieku od 5 do 18 lat. Ustawa ta ustanowiła również trójpodziałowy system edukacji, w którym dzieci dzieli się w zależności od ich zdolności na licea, technikum i W rozmowie z TVP minister edukacji ostro skomentował protesty wobec wprowadzania zmian w prawie oświatowym: – Cała lewica i lewactwo mają świra na punkcie twardej edukacji seksualnej typu B, która demoralizuje dzieci, wtłacza im w głowy jakieś głupoty nieprawdopodobne rodem z ideologii neomarksistowskiej. Na to nie chcemy pozwolić C9Lpy3. Obowiązkowy inkluzywny program nauczania rusza w 2020 roku Gavin Williamson, konserwatywny minister edukacji w Wielkiej Brytanii, zapowiedział wsparcie, którego rząd udzieli wszystkim szkołom, kiedy te będą przygotowywały się do wprowadzenia obowiązkowej edukacji dotyczącej różnorodnych rodzin i inkluzywnej edukacji seksualnej, zawierającej informacje o orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Przyznał, że celem jest doprowadzenie do tego, by "każda szkoła była w stanie uczyć o Wielkiej Brytanii takiej, jaka jest dzisiaj". Brytyjski minister edukacji z ramienia Partii Konserwatywnej, Gavin Williamson, zapowiedział, że rząd udzieli wszelkiego wsparcia szkołom w trakcie wprowadzenia edukacji seksualnej i inkluzywnego przygotowania do życia w rodzinie. Od września 2020 roku uczniowie i uczennice brytyjskich szkół podstawowych będą uczyć się o różnych rodzajach rodzin, w tym o takich, w których rodzicami jest para jednopłciowa. Natomiast w szkołach średnich dowiedzą się o orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Te zajęcia będą obowiązkowe, natomiast starsze dzieci będą miały możliwość uczę... ( Pozostało znaków: 2494 ) Ten artykuł został przeniesiony do archiwum Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu To nie jest tekst, dla tych, którzy na dźwięk słów „edukacja seksualna” podnoszą larum, że informowanie młodzieży o seksie to zachęcanie do rozwiązłości. Wychowanie do życia w rodzinie w Polsce jest do bani i nie spełnia podstawowych funkcji. Wciąż dziwi mnie fakt, że rodzice, pedagodzy (też bywają rodzicami) i politycy (oni też miewają dzieci) wolą zrzucić edukację seksualną na szkoły niż wziąć z nią odpowiedzialność w przypadku własnych dzieci. Czym to się kończy? Puszczaniem Niemego krzyku i nauczaniu o jednym słusznym modelu partnerstwa, zakładającym zestaw mama + tata + dzieciątka + labrador. Natomiast na postulaty zreformowania tejże edukacji na rzecz dobrej edukacji seksualnej, przerażeni dysydenci reagują protestami, agresją powodowaną strachem, że młodzież stanie się promiskuitywna i zacznie się boom nastoletnich ciąż. W kwestii edukacji seksualnej jestem wielką fanką programów holenderskiego, brytyjskiego czy niemieckiego, choć wiem, że i one nie są pozbawione wad. Czasem nawet te najlepsze nie obejmują pewnych aspektów, które według mnie byłyby niezbędne w procesie edukacji seksualnej młodzieży. Co zatem powinno stanowić podstawy dobrego programu? 1. Informowanie o ciąży i możliwych metodach antykoncepcji. Przede wszystkim nie powinno być tak, że jedyne, co wiemy po szkole, to fakt, że tylko pigułka robi dobrze młodym dziewczynom, bo nie tylko zapobiega ewentualnej wpadce, ale poprawia stan cery. Wiemy też, że istnieją prezerwatywy, ale często nie mamy pojęcia, jak prawidłowo z nich korzystać (wielu ludzi zakłada je zbyt późno, a to powoduje wzrost ryzyka złapania chorób przenoszonych drogą płciową). Rzadko mówi się o implantach, plastrach czy pierścieniach. Oczywiście, żadna z metod nie daje stuprocentowej gwarancji, że nie zawiedzie, jednak to, co fundują nauczyciele obecnie to straszenie młodych ludzi, że czegokolwiek by nie zrobili, i tak mogą wpaść. Oprócz nauki rozumienia cyklu (podobno pierwsze cykle dojrzewających dziewcząt są bezowulacyjne), po to, by dziewczyny nie były przekonane, że codziennie mogą zajść w ciążę, powinno się je uczyć, jak mądrze korzystać z dostępnych metod, które są po to, by nam służyć – nie szkodzić. Na nic zdają się też argumenty, że najlepiej chroni przed ciążą i chorobami abstynencja. Młodzi ludzie i tak uprawiają seks. Pogódźmy się z tym. 2. Nauczanie anatomii i dotyczącego jej słownictwa. Dziewczynom i chłopakom obojga płci powinno się dokładnie przedstawić genitalia przynależne do ich płci oraz płci przeciwnej, aby mieli pojęcie, jak wyglądają i działają. Tak, by wiedzieli, że penis we wzwodzie nie jest straszny, ani nie jest narzędziem tortur, że nocne polucje i poranny wzwód są normalne. Podobnie w przypadku wagin – jak się od siebie różnią, a miesiączka jest im potrzebna i nie bynajmniej nie ohydna. Język wokół seksualności powinien jawić się jako normalny, bez zbędnych eufemizmów, bo młodzież wciąż zbyt często posługuje się jedynie słownictwem wulgarnym, innego nie znając… 3. Mówienie o innych orientacjach seksualnych – neutralnie, bez ideologii, że chłopak i dziewczyna to normalna rodzina czy – w drugą stronę – heterycy do macicy. Jak wyglądają związki jednopłciowe i że to nie tak, iż z braku laku jedna osoba pełni w takiej relacji rolę faceta, a druga – kobiety. Powinno się nauczać o partnerstwie. Przecież w grupach uczniów mogą być jawni bądź nie homoseksualiści – oni też powinni być wzięci pod uwagę w procesie edukacji seksualnej. 4. Poruszanie tematu gwałtu i molestowania seksualnego oraz uczenie mówienia „nie”, gdy sytuacja nam nie odpowiada. Rozumienie kwestii „dobrego” i „złego” dotyku. Powinniśmy wiedzieć, jak objawia się molestowanie, jakie ma wymiary i że może nastąpić nie tylko ze strony oblecha z parku. Przydadzą się również moduły o seksizmie skierowane wobec uczniów obojga płci. Prowadzący powinni upewnić się również, że chłopcy wiedzą, iż gwałt nie jest niczym fajnym i czymś, za co powinno się obwiniać ofiarę. 5. Więcej informacji o emocjonalnej stronie współżycia, związkach. To klucz do zrozumienia, że aspiracje względem związków i seksu różnią się u dziewcząt i chłopców. Dobrze byłoby pobudzać młodych ludzi do refleksji, sprawiać, by zastanowili się, dlaczego myślą, że powinni uprawiać seks właśnie w tym momencie i z tą osobą, co nimi kieruje. Pytania „kiedy”, pomocne w rozpoznaniu odpowiedniego momentu na inicjację seksualną, też byłyby na miejscu. W końcu seks to nie tylko reprodukcja – to też emocje, a poruszanie tylko tematów ciąż i chorób znacznie zuboża wiedzę młodych ludzi. 6. Informacje o tym, co – poza pięknymi przeżyciami – może wiązać się seksem. Że mogą zdarzać się rzeczy krępujące, dziwne, lekko „obrzydliwe”. Że sperma po ejakulacji w pochwie nie zostaje w ciele kobiety, ale wycieka. Że pochwa wydaje dźwięki. Że ktoś może w trakcie puścić bąka. I że to wszystko jest ludzkie, ale nie widzimy tego w pornosach, bo one pokazują fantazję na temat seksu, nie zaś seks jako taki. Taka wiedza pozwala nie spanikować, gdy przychodzi moment inicjacji, a współżycie okazuje się znacznie mniej filmowe… Co sami chcielibyście dorzucić do tej idealistycznej wersji edukacji seksualnej? Czy mieliście w swoim życiu seksualnym i związkowym takie momenty, w których odkryliście luki w wiedzy? [grafika wpisu via] Seksualność jest nieodłączną częścią ludzkiego życia. Dzieci i młodzież mają prawo do otrzymywania rzetelnych, popartych naukowo i wyczerpujących informacji na jej temat. Pomimo tego, edukacja seksualna w szkołach to temat budzący kontrowersje. Odkąd po raz pierwszy wprowadzona została do europejskich programów nauczania w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, rodzice, duchowni i politycy toczą żarliwe spory o jej pożądany zakres i stosowność do wieku uczniów. Wiele państw członkowskich Rady Europy poczyniło w ostatnich dziesięcioleciach znaczne postępy w zapewnianiu edukacji seksualnej i udoskonalaniu jej treści w taki sposób, aby nie obejmowała ona jedynie kwestii związanych z biologią czy prokreacją, ale również przekazywała dzieciom rzetelną wiedzę na temat własnego ciała i przysługujących im praw, a także poruszała zagadnienia równości płci, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej i zdrowych związków uczuciowych. Podejście takie określane jest mianem kompleksowej (również: wszechstronnej, całościowej) edukacji seksualnej. Rosnący opór wobec edukacji seksualnej Pomimo wykazanych naukowo korzyści, jakie kompleksowa edukacja seksualna przynosi dzieciom i całemu społeczeństwu, mamy obecnie do czynienia z nasilającym się zjawiskiem oporu wobec obowiązkowych zajęć edukacji seksualnej w szkołach. Opór ten jest niejednokrotnie przejawem szerszego sprzeciwu wobec pełnej realizacji praw człowieka określonych grup ludzi – w szczególności kobiet, a także lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interpłciowych (LGBTI), oraz do pewnego stopnia także samych dzieci – opartego o argument, że zagrażać może ona tradycji i wartościom religijnym. W 2019 r. grupa obywateli złożyła w polskim parlamencie projekt ustawy zatytułowany „Stop pedofilii”. Przewiduje on wprowadzenie surowych kar – w tym groźby pozbawienia wolności – wobec każdego, kto działając w kontekście edukacyjnym lub na terenie szkoły „propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego seksualnego lub innej czynności seksualnej”. Wyraziłam w związku z tym poważne zaniepokojenie, że taka ustawa może zostać w praktyce wykorzystana do penalizacji edukacji seksualnej prowadzonej z dziećmi w wieku szkolnym. Również ubiegający się o kolejną kadencję Prezydent RP, w ramach niedawnej kampanii wyborczej, obiecał zasadniczo wprowadzenie zakazu podejmowania zagadnień LGBT na szkolnych zajęciach edukacji seksualnej. W Birmingham w Wielkiej Brytanii, rodzice uczniów i związki wyznaniowe zorganizowały w ubiegłym roku protesty przed szkołami przekazującymi uczniom wiedzę na temat związków osób tej samej płci i zagadnieniom transpłciowości. Kolejnym przykładem nasilającego się oporu wobec prawa dzieci do edukacji seksualnej jest przyjęcie przez rumuński parlament w czerwcu 2020 r. ustawy uchylającej obowiązek zapewnienia kompleksowej edukacji seksualnej w programach szkolnych – określony przez związki wyznaniowe mianem „ataku na dziecięcą niewinność” – niedługo po ustanowieniu takiego obowiązku ustawą przyjętą na początku roku. Jak wynika z raportu Grupy Ekspertów do spraw przeciwdziałania przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej (GREVIO), monitorującej wdrażanie Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (konwencji stambulskiej), inicjatywa podjęta przez rząd Włoch w 2015 r., mająca na celu przygotowanie „Krajowych wytycznych dotyczących edukacji w zakresie życia uczuciowego, seksualności i zdrowia reprodukcyjnego w szkołach”, została następnie wstrzymana z uwagi na rosnący opór wobec edukacji seksualnej oraz piętnowanie uczestniczących w niej osób, niejednokrotnie za pośrednictwem kampanii propagujących nieprawdziwe informacje na temat treści tego typu edukacji. W Murcji, autonomicznym regionie Hiszpanii, rodzice mają obecnie prawo domagać się wyłączenia ich dzieci z niektórych zajęć szkolnych prowadzonych przez osoby spoza szkoły, o ile uznają, że treść tych zajęć lub prowadzące je osoby nie odpowiadają ich poglądom. Jako, że zajęcia edukacji seksualnej i wiedzy na temat związków uczuciowych oraz inne przedmioty związane z edukacją o prawach człowieka, choć objęte zwykłym programem nauczania, są często prowadzone przez podmioty spoza szkoły, może to wywrzeć negatywny wpływ na dostęp dzieci do tego typu zajęć. Obalanie mitów dotyczących kompleksowej edukacji seksualnej W całej Europie mnożą się obecnie kampanie rozpowszechniające fałszywe lub wprowadzające w błąd informacje na temat edukacji seksualnej. Przedstawiają one edukację seksualną jako przedwczesną seksualizację dzieci, „propagandę na rzecz homoseksualizmu”, szerzenie „ideologii gender”, czy też odbieranie rodzicom prawa do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi wartościami i przekonaniami. Fałszywe informacje na temat faktycznej treści programów nauczania rozpowszechniane są w sposób świadomy i mają za cel wzbudzenie lęku u rodziców. Nadszedł odpowiedni moment, aby przeciwstawić się tej dezinformacji. Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) określa cele edukacji seksualnej jako „nauczanie i uczenie się o poznawczych, uczuciowych, fizycznych i społecznych aspektach seksualności. Ma ona na celu przekazanie dzieciom i młodzieży wiedzy, umiejętności, wzorów postaw i wartości, które umożliwią im dbanie o własne zdrowie fizyczne i psychiczne oraz własną godność; rozwijanie opartych na szacunku relacji społecznych i seksualnych; zrozumienie wpływu, jaki dokonywane przez nie wybory mają na ich własne zdrowie i zdrowie innych ludzi; oraz zrozumienie i zapewnienie sposobów ochrony ich praw na wszystkich etapach życia.” Wbrew twierdzeniom przeciwników kompleksowej edukacji seksualnej, badania naukowe prowadzone na szczeblu krajowym i międzynarodowym jasno wykazały korzyści płynące z takiej edukacji, takie jak późniejsze podejmowanie aktywności płciowej, ograniczenie ryzykownych zachowań seksualnych, upowszechnienie stosowania antykoncepcji, oraz dojrzalsze podejście do kwestii związanych ze zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym. Edukacja seksualna w szkołach jest dziś potrzebna tym bardziej, że dzieci mogą obecnie sięgać po informacje na temat seksualności z wielu innych źródeł, w szczególności z internetu i z mediów społecznościowych. Choć niektóre z tych źródeł mogą zawierać pomocne i sprawdzone informacje, mogą też one niekiedy przekazywać zniekształcony obraz seksualności bądź też niedostatecznie informować o tych aspektach życia seksualnego, które dotyczą sfery uczuciowej lub praw człowieka. Za pośrednictwem stron internetowych lub mediów społecznościowych dzieci mogą również natykać się na informacje niepoparte naukowo, przykładowo dotyczące antykoncepcji. Warto podkreślić, że edukacja seksualna w szkole nie może zastępować wiedzy przekazywanej dzieciom w domu przez rodziców lub opiekunów i pełni wobec tej wiedzy rolę uzupełniającą. Jednakże kwestia ta nie może też być całkowicie pozostawiona samym rodzicom czy opiekunom – ostatecznie, w jakiej innej dziedzinie gotowi bylibyśmy kształcić dzieci wyłącznie w oparciu o treści pochodzące z internetu lub od członków rodziny? Kompleksowa edukacja seksualna jako silne narzędzie zwalczania przemocy, wykorzystywania seksualnego i dyskryminacji oraz promowania poszanowania dla różnorodności Korzyści z wszechstronnej edukacji seksualnej wykraczają daleko poza samo przekazywanie informacji o prokreacji i związanych z seksualnością zagrożeniach dla zdrowia. Wychowanie seksualne ma zasadnicze znaczenie dla zapobiegania i zwalczania niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych, przemocy seksualnej i wykorzystywania seksualnego. Konwencja Rady Europy o ochronie dzieci przed seksualnym wykorzystywaniem i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych („konwencja z Lanzarote”) wymaga od państw „zapewnienia, aby dzieci otrzymywały w trakcie swojej edukacji w szkole podstawowej i ponadpodstawowej informacje o zagrożeniach związanych z seksualnym wykorzystywaniem i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych oraz o środkach ochrony przed tymi zagrożeniami, które to informacje będą dostosowane do zmieniających się możliwości rozumienia tych zagrożeń przez dzieci.” Komitet stron konwencji z Lanzarote – organ powołany do monitorowania wdrażania przepisów konwencji – uznaje szkołę za wyjątkowo odpowiednie środowisko dla przekazywania wiedzy o zjawisku wykorzystywania seksualnego dzieci przez członków rodziny lub osoby z ich kręgu zaufania. W okresie izolacji domowej z powodu pandemii COVID-19 wzrosła też rola edukacji seksualnej w ochronie dzieci przed przestępstwami seksualnymi w internecie. Jak zauważył Komitet stron konwencji z Lanzarote, w okresie tym dzieci były bardziej niż zwykle narażone na nagabywanie w celach seksualnych, wymuszenia seksualne, nękanie oraz inne formy wykorzystywania seksualnego za pośrednictwem sieci. Komitet wezwał strony konwencji do zwiększenia wysiłków w celu podnoszenia powszechnej świadomości o zagrożeniach i prawach dziecka w internecie, a także dostępności poradnictwa i wsparcia dla ofiar. W tym kontekście, moje zainteresowanie wzbudziła inicjatywa prowadzenia zajęć edukacji seksualnej poprzez nauczanie domowe online w czasie pandemii przez niektóre kraje, np. Estonię. Wychowanie seksualne ma również kluczowe znaczenie dla zapobiegania dyskryminacji kobiet i przemocy ze względu na płeć. Już od wczesnych etapów nauczania powinno zatem przyczyniać się ono do przekazywania silnego przesłania promującego równouprawnienie płci, przełamywania stereotypów dotyczących przypisywanych płciom ról społecznych, nauki wzajemnego szacunku, świadomego wyrażania bądź odmowy zgody na współżycie, rozwiązywania konfliktów w relacjach międzyludzkich bez użycia przemocy, oraz poszanowania nietykalności cielesnej, zgodnie z wymogami konwencji stambulskiej. Edukacja seksualna stanowi również idealny kontekst dla podnoszenia powszechnej świadomości na temat zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz praw kobiet, w tym dostępu do nowoczesnych metod antykoncepcji i bezpiecznej aborcji. Badania przeprowadzone w Europie pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) pokazują, że wskaźnik urodzeń wśród nieletnich matek jest z reguły znacznie wyższy w krajach, które nie mają obowiązkowych programów kompleksowej edukacji seksualnej, jak np. Bułgaria czy Gruzja. Przedwczesna ciąża wiąże się przy tym nie tylko z potencjalnymi zagrożeniami dla zdrowia nastoletnich dziewcząt, ale także z poważnym ograniczeniem perspektyw kontynuowania przez nie nauki. Istniejące obecnie programy edukacji seksualnej często zupełnie nie obejmują też problematyki osób LGBTI, a nawet je stygmatyzują. Tymczasem młodzież LGBTI często musi mierzyć się ze zjawiskiem nękania w szkole i jest bardziej narażona na ryzyko samookaleczenia lub prób samobójczych z powodu braku społecznej akceptacji dla jej orientacji seksualnej. Na równi ze wszystkimi innymi dziećmi, młodzież ta ma prawo do kompleksowej edukacji seksualnej odpowiadającej jej potrzebom. Dlatego też edukacja seksualna musi zawierać poparte naukowo i stosowne do wieku informacje dotyczące problematyki i praw osób LGBTI. Oznacza to konieczność zapewnienia pomocy dzieciom w zrozumieniu orientacji seksualnej i tożsamości płciowej oraz obalenie mitów i stereotypów powielanych na temat osób LGBTI. Dostarczając sprawdzonej i wolnej od stygmatyzacji wiedzy na temat orientacji seksualnej i tożsamości płciowej jako jednego z aspektów rozwoju człowieka, kompleksowa edukacja seksualna może pomóc uratować czyjeś życie. Może też przyczynić się do zwalczania zjawisk homofobii i transfobii w szkole i poza nią oraz do uczynienia środowiska szkolnego bezpieczniejszym i bardziej otwartym na wszystkich uczniów. Wszechstronna edukacja seksualna prawem wszystkich dzieci i młodzieży Prawo dzieci i młodzieży do wszechstronnej, rzeczowej, popartej naukowo i szanującej odmienności kulturowe edukacji seksualnej jest ugruntowanym prawem o zakresie ustalonym przez międzynarodowe instytucje ochrony praw człowieka w oparciu o obowiązujące standardy międzynarodowe. Standardy te obejmują Konwencję o prawach dziecka Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), Konwencję ONZ w sprawie eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet, Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz – na poziomie europejskim – Europejską Kartę Społeczną, a także wspomniane wyżej konwencje z Lanzarote i stambulską. Prawo do otrzymywania kompleksowej edukacji seksualnej wynika z szeregu praw objętych ochroną, takich jak prawo do życia wolnego od przemocy i dyskryminacji, prawo do najwyższego osiągalnego poziomu ochrony zdrowia psychicznego i fizycznego, prawo do wolności wyrażania opinii, otrzymywania i przekazywania informacji, oraz prawo do wysokiej jakości edukacji wolnej od wykluczenia, w tym edukacji o prawach człowieka. W opublikowanym w 2010 r. raporcie w sprawie edukacji seksualnej, Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. prawa do nauki stwierdził, że „wychowanie seksualne powinno być uważane za prawo samoistne, wyraźnie powiązane z innymi prawami zgodnie z zasadą współzależności i niepodzielności praw człowieka”. Konieczność zapewnienia edukacji seksualnej została także wyraźnie stwierdzona w tekście Agendy 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju ONZ jako element niezbędny dla osiągnięcia kilku ujętych w niej celów . Kroki niezbędne dla polepszenia wszechstronnej edukacji seksualnej Wysokiej jakości edukacja powinna obejmować kompleksową edukację seksualną. Dlatego też edukacja seksualna powinna być uregulowana w obowiązującym prawie, obowiązkowa i stanowić element składowy wszystkich etapów procesu nauczania poczynając od wczesnych lat szkolnych. Niestety, według wyników ankiety przeprowadzonej w 2018 roku, edukacja seksualna ma obowiązkowy charakter zaledwie w 11 spośród 22 badanych krajów członkowskich Rady Europy. Przeciwnicy edukacji seksualnej często postulują przyznanie rodzicom prawa do zwalniania swoich dzieci z obowiązku uczęszczania na zajęcia edukacji seksualnej. Jednakże międzynarodowe standardy praw człowieka dotyczące prawa do wolności wyznania lub przekonań nie uprawniają rodziców do wypisywania dzieci z zajęć edukacji seksualnej spełniających standardy obiektywności i bezstronności, co podkreślono m. in. w dokumencie tematycznym w sprawie zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych kobiet, opublikowanym przez moje biuro w 2017 roku. Dlatego też z zadowoleniem przyjęłam wiadomość, że w styczniu 2020 r. rząd Walii wyeliminował możliwość sprzeciwiania się przez rodziców uczestnictwu ich dzieci w objętych programem nauczania zajęciach dotyczących wolnej od wykluczenia seksualności i związków uczuciowych. Programy i metodologie nauczania powinny być dostosowane do różnych etapów rozwoju dzieci i uwzględniać zmiany w stopniu ich dojrzałości i pojmowania. Opracowany przez UNESCO w 2018 r. Międzynarodowy zestaw wytycznych z zakresu edukacji seksualnej obejmuje szeroki zakres grup wiekowych, poczynając od pięcio- i ośmiolatków aż do osiągnięcia pełnoletności. Według treści podręcznika, niezbędne jest zapewnienie dzieciom wiedzy na temat seksualności i bezpiecznych zachowań seksualnych, zanim jeszcze podejmą one aktywność płciową – po to, aby odpowiednio przygotować je do wchodzenia w przyszłości w udane i wolne od przymusu związki uczuciowe. UNESCO zaleca również nauczanie polegające na aktywnym uczestnictwie uczniów i skupienie uwagi na odbiorcach przekazu, pozwalające dzieciom rozwinąć umiejętność krytycznego myślenia. Informacje przekazywane dzieciom w ramach zajęć edukacji seksualnej powinny być stosowne do ich potrzeb oraz oparte na wiedzy naukowej i standardach praw człowieka. Wychowanie seksualne nie powinno zawierać ocen wartościujących, ani utrwalać uprzedzeń i stereotypów. Europejski Komitet Praw Społecznych stwierdził, że „nauczanie o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym powinno być zapewnione dzieciom w wieku szkolnym w sposób wolny od jakiejkolwiek dyskryminacji”; nie powinno ono też być „narzędziem dla utrwalania poniżających stereotypów i uprzedzeń przyczyniających się do wykluczenia społecznego grup historycznie marginalizowanych i innych grup borykających się z głęboko zakorzenioną dyskryminacją lub w inny sposób dotkniętych nierównowagą społeczną, skutkujących zaprzeczeniem ich ludzkiej godności." Programy nauczania edukacji seksualnej powinny również podlegać regularnym ocenom i uaktualnieniom w celu dostosowania ich treści do najnowszego stanu wiedzy naukowej i istniejących potrzeb. Konieczne jest również zapewnienie rodzinom uczniów dostępu do rzetelnej informacji o zakresie zajęć edukacji seksualnej oraz wyjaśnienie, jakie treści są nią objęte, a jakie nie, oraz przedstawienie wynikających z uczestnictwa w niej korzyści dla biorących w niej udział dzieci i wszystkich zainteresowanych. Nie ulega wątpliwości, że jeśli edukacja seksualna ma być zaakceptowana i skutecznie realizowana, należy wziąć pod uwagę uwarunkowania kulturowe i przekonania religijne rodziców dzieci i ich społeczności. Dlatego też należy wspierać szkoły w prowadzeniu dialogu z rodzicami uczniów oraz – o ile to stosowne – z przedstawicielami duchowieństwa, w celu wzięcia pod uwagę ich poglądów, o ile nie są one sprzeczne z podstawowymi celami edukacji seksualnej, najlepiej pojętym interesem dziecka lub standardami praw człowieka. Ważne jest też, aby angażować przede wszystkim samą młodzież i zasięgać jej opinii, aby upewnić się, że przekazywane jej treści są dla niej stosowne i odpowiadają jej potrzebom. Przekaz pochodzący od rówieśników może odegrać tu ważną rolę: przykładowo, pod koniec 2019 roku ukraińskie Ministerstwo Edukacji uruchomiło program szkoleń rówieśniczych prowadzonych przez międzynarodową organizację młodzieżową z zakresu edukacji seksualnej i profilaktyki HIV w szkołach. Kompleksowa edukacja seksualna przysługuje również dzieciom i młodzieży nierealizującej obowiązku szkolnego. Jest to szczególnie istotne w przypadku dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami, z których wiele niestety wciąż nie ma dostępu do głównego nurtu edukacji. Ich seksualność jest zwykle ignorowana, a nawet postrzegana jako szkodliwa, stąd też takie młode osoby są często pozbawione jakiegokolwiek dostępu do wiarygodnych źródeł informacji na temat seksualności i związków uczuciowych, pomimo ich zwiększonej podatności na wykorzystywanie seksualne i niegodziwe traktowanie w celach seksualnych. Użyteczne narzędzie dla dzieci nieuczęszczających do szkoły może stanowić edukacja seksualna online – pod warunkiem dostępu do bezpiecznych i wolnych od wykluczenia przestrzeni cyfrowych. Niezwykle ważne jest wreszcie, aby nauczyciele otrzymywali odpowiednie specjalistyczne szkolenie i wsparcie w nauczaniu kompleksowej edukacji seksualnej, niezależnie od tego, czy nauczanie to jest prowadzone w części również przez podmioty spoza szkoły. Włączenie szkoleń w zakresie edukacji seksualnej do programów kształcenia ustawicznego nauczycieli, tak, jak to ma miejsce przykładowo w Estonii i Finlandii, jest skutecznym sposobem na zagwarantowanie właściwego przygotowania merytorycznego wszystkich nauczycieli. Sposób prowadzenia zajęć edukacji seksualnej w szkołach powinien być również uważnie monitorowany i poddawany regularnej ocenie. Wzrost wyzwań związanych z nasilającym się oporem wobec edukacji seksualnej wymaga zdecydowanego i odpowiedzialnego zaangażowania po stronie polityków, ukierunkowanego na uświadomienie społeczeństwom korzyści płynących z powszechnego dostępu do prawa człowieka, jakim jest kompleksowa edukacja seksualna. Wychowanie seksualne polega na znajomości własnych praw i poszanowaniu praw innych ludzi, dbaniu o własne zdrowie i przyjęciu życzliwej postawy wobec kwestii seksualności i relacji międzyludzkich. Prowadzi ono również do przyswojenia sobie cennych umiejętności życiowych, takich jak pewność siebie, umiejętność krytycznego myślenia i podejmowania przemyślanych decyzji. Jest dla mnie oczywiste, że ma to same dobre strony. Dunja Mijatović Przydatne źródła: Komisarz Praw Człowieka, Dokument tematyczny „Zdrowie i prawa seksualne i reprodukcyjne kobiet w Europie” (2017 r.) Podsumowanie i zalecenia Komisarza w języku polskim. Komitet Stron Konwencji Rady Europy o ochronie dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych (Komitet z Lanzarote), 2. Raport z wdrożenia, „Ochrona dzieci przed niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych w ich kręgu zaufania”, 31 stycznia 2018 r. UNESCO, „Międzynarodowy zestaw wytycznych z zakresu edukacji seksualnej. Nauczanie oparte o wiedzę naukową” (wydanie poprawione, 2018 r.) UNESCO, „Bądź na czasie: edukacja seksualna w przestrzeni cyfrowej”, 2020 r. Światowa Organizacja Zdrowia, Biuro Regionalne na Europę, „Edukacja seksualna w Europie i Azji Środkowej: stan wiedzy i najnowsze osiągnięcia. Przegląd 25 krajów” (2018 r.) Światowa Organizacja Zdrowia, Biuro Regionalne na Europę oraz Niemieckie Federalne Centrum Edukacji Zdrowotnej (BZgA), „Standardy edukacji seksualnej” (2010 r.) Komitet Praw Dziecka ONZ: Komentarz ogólny nr 20 w sprawie realizacji praw dziecka w okresie dojrzewania (2016 r.) Raport Specjalnego Sprawozdawcy ONZ w sprawie prawa do nauki skierowany do Zgromadzenia Ogólnego ONZ (2010 r.) Rozmowa z dr. Markiem Babikiem o edukacji seksualnej w II RP. Artykuł został opublikowany w POLITYCE w styczniu 2014 roku. Joanna Podgórska: – Pisze pan, że w przedwojennej polskiej szkole wykładano wychowanie seksualne i nie budziło to protestów. Trochę Babik: – Sam się zdziwiłem, jak dotarłem do tej informacji, zresztą przez przypadek. W Wielkiej Brytanii początki edukacji seksualnej przypadały na lata 40. Zakładałem, że w Polsce była chociaż jakaś dyskusja na ten temat, i chciałem napisać o tym artykuł. Trafiłem na książkę, w której omówiono kilka przedwojennych tekstów na temat uświadamiania seksualnego. Odnalazłem je. Autorzy w przypisach powoływali się na kolejne pozycje. Wtedy zrozumiałem, że przed wojną toczyła się ważna dyskusja na temat wychowania seksualnego. Przeczesując czasopisma pedagogiczne z tamtego okresu, dotarłem do artykułu, w którym autor, pisząc o szkole wobec zagadnień uświadamiania płciowego, przywołuje okólnik ministerialny mówiący o wprowadzeniu tej tematyki do programu. W którym to było roku?Już w 1920 r. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydało okólnik zatytułowany „Do dyrekcji szkół średnich. Wskazania zdrowotne”. Jest tam fragment dotyczący pogadanek higienicznych dla uczniów, który wprost mówi, że należy poruszać zagadnienia seksualne: „W ostatnich klasach, niezależnie od indywidualnego traktowania sprawy, należy rozpatrzeć w sposób jak najbardziej taktowny i liczący się z wrażliwością i pobudliwością dojrzewającej młodzieży zagadnienie płciowe pod względem biologicznym, etycznym i społecznym”. Podstawę tych pogadanek miała stanowić „Odezwa do młodzieży męskiej” prof. Aleksandra Herzena. A nie był to pierwszy dokument tego typu. Trafiłem także na wcześniejszy okólnik, wydany dla szkół Kongresówki, nakazujący wprowadzenie książki Herzena. Niezależnie od tego, jak dziś oceniamy treść tych okólników, było to rozwiązanie uwzględniające ówczesne najnowsze światowe trendy w edukacji. Skąd taka postępowość?Można powiedzieć, że z konieczności i realizmu. W początkach XX w. na ziemiach polskich seksuologia rozwijała się bardzo dynamicznie. We Lwowie ukazywał się periodyk „Świat Płciowy”, a w Krakowie „Czystość. Dwutygodnik bezpartyjny poświęcony sprawom zwalczania prostytucji i nierządu”. To czas intensywnej dyskusji na temat uświadamiania młodzieży. Zaczęto także prowadzić badania i wynikało z nich, że spora część młodzieży, zwłaszcza męskiej, rozpoczyna współżycie bardzo wcześnie. Nawiasem mówiąc, gdy zestawić je z wynikami badań prowadzonych pod koniec XX w., rezultat jest zaskakujący, bo właściwie nie ma różnicy. Przedwojenne badania wskazywały, że współżycie seksualne przed ukończeniem 18 roku życia podejmuje ponad 52 proc. chłopców. Pod koniec XX w. ten procent był nawet nieco niższy. Przed wojną te dane budziły grozę, zwłaszcza że chłopcy debiutowali głównie z prostytutkami – choć także ze służącymi i robotnicami – a choroby weneryczne były prawdziwą plagą. Znalazłem gdzieś nawet uwagę, że zamiast o cywilizacji XX w. powinno się mówić o syfilizacji XX w. Dziewczyny uwzględniono w takich badaniach po raz pierwszy dopiero w 1934 r. Przeankietowano ich jednak niespełna 80 na ok. 2 tys. chłopców. To oczywiście budzi zastrzeżenia metodologiczne i wynik trzeba traktować z dystansem, ale różnice ze współczesnymi czasami są wyraźne. Wówczas inicjacja seksualna przed 18 rokiem życia dotyczyła 13 proc. dziewcząt, a pod koniec XX w. – 40 proc. Przedwojenne badania interpretowano przede wszystkim w kontekście chorób wenerycznych, a ówczesne rozumienie wychowania seksualnego było związane głównie z profilaktyką tych chorób. Stanowiło część edukacji higienicznej, dziś powiedzielibyśmy – zdrowotnej. Głównym celem podręcznika Herzena było wzbudzenie odpowiedzialności chłopców za zdrowie własne, przyszłych żon i dzieci. Porusza on także kwestię nierównej oceny społecznej czynów kobiet i mężczyzn. Oburzało go, że podczas gdy kobiety były ostro oceniane i piętnowane, mężczyznom wybaczano wiele. W jakim wieku zaczynała się ta edukacja?Okólnik nakazywał poruszanie kwestii seksualnych w siódmej klasie, a ponieważ system szkolny nie był jednolity, dotyczyło to młodzieży w wieku 17–19 lat. Były także inne koncepcje. Już w 1908 r. A. Karwowski w „Przeglądzie Higienicznym” publikował artykuł „O seksualnym wychowaniu młodzieży”. On proponuje, by chłopców dzielić na dwie grupy wiekowe, a dziewczęta na bogate i ubogie. Według niego 13 rok życia to ostateczny czas, kiedy chłopak powinien otrzymać wiedzę o funkcjonowaniu narządów płciowych i procesie rozmnażania. Ze starszymi należy omawiać anatomię tych narządów, przy czym w przypadku narządów żeńskich można się ograniczyć jedynie do narządów wewnętrznych. Jednocześnie trzeba ostrzegać przed samogwałtem i informować, że właściwą formą aktywności jest jedynie współżycie małżeńskie. Dziewczęta z ubogich domów – jako te, które bardziej narażone są na uwiedzenie czy prostytucję – należało wyposażać w bardziej szczegółową wiedzę na temat chorób wenerycznych. Jak pisze Karwowski, dziewczęta z domów zamożnych wystarczy uświadomić, że: „w łonie kobiety przez połączenie się z mężczyzną powstaje nowa istota, że przyszłość tejże zależy od jej zachowania się oraz że organizm kobiecy przez życie higieniczne powinien przygotować się do szczytnego zadania macierzyństwa”. Jednocześnie jednak radzi wystrzegać się pruderii i obłudy, a gdy dziewczęta zadają pytania – odpowiadać. Uwiedzenie i nieślubne ciąże były w tamtych czasach prawdziwym dramatem. Stanisław Kurkiewicz wielokrotnie opisywał takie historie. To było najgłośniejsze nazwisko przedwojennej seksuologii?Bez wątpienia. To autor pierwszej polskiej pracy o seksuologii pod znamiennym tytułem „Z docieków nad życiem płciowem”. To bardzo barwna postać. Przywiązywał ogromną wagę do języka, tworzył neologizmy, stworzył nawet słownik o tym, jak prosty, wiejski lud ma się wyrażać u lekarza o sprawach płciowych. Przytacza określenia ludowe i proponuje uczone zamienniki. Na przykład kobieta ma nie mówić, że „zbiera ją na chłopa”, ale że „ogarnia ją rozbudzenie płciowe”. Zamiast powiedzieć „gorąco mi dołem”, lepiej stwierdzić „mam napięcie płciowe i gotowość”. Ta wrażliwość na język sprawiła, że Kurkiewicza możemy uznać za twórcę, a przynajmniej współtwórcę terminu „seksuologia”. Wcześniej powszechnie używano pojęcia „sexologia”. Miał wizję stworzenia muzeum naturalnego w Krakowie, zapraszał osoby, które uważały, że mają narządy płciowe o ciekawym wyglądzie i rozmiarach, by je dokumentować. Jego działalność budziła olbrzymie opory, stracił nawet pracę w kobiecym szpitalu. Czy edukacją seksualną zajmowały się także kobiety?Tak. Osobą bardzo zaangażowaną w edukację seksualną była Izabela Moszczeńska, działaczka społeczna i emancypantka. Już na początku wieku wydała broszurę dla rodziców „Jak rozmawiać z dzieckiem o kwestiach drażliwych”. To niesamowite, ale zalecenia, które formułuje ona w 1903 r., dziś można by przenieść żywcem do rodzicielskiej praktyki. Przede wszystkim przekonuje, by odpowiadać na wszelkie pytania i nie oszukiwać dzieci, bo powodowane ciekawością znajdą inne, niekoniecznie właściwe źródło wiedzy, a w dodatku stracą zaufanie do rodziców. Pierwotne motywy uświadamiania dzieci związane były więc z próbą uchronienia ich od wpływów ulicy oraz poprawieniem relacji z rodzicami, którą posługiwanie się bajką o bocianie może nadwerężyć. Można powiedzieć, że w tym czasie trwało „polowanie na bociana”. Krytykowano, nawet w prasie codziennej, wmawianie dzieciom dziwnych opowieści o noworodkach znajdowanych w kapuście czy studni. Trafiłem na anegdotyczny opis rozmowy matki z dzieckiem, które pyta, skąd się wziął braciszek. Po odpowiedzi, że bocian go przyniósł, dopytuje matkę, dlaczego leży chora i obolała. „Bo mnie bocian pogryzł” – odpowiada matka, a dziecko docieka dalej: „Dlaczego? Nie chciałaś braciszka przyjąć?”. Przekonanie, że oszukiwanie dzieci prowadzi do absurdów, było coraz bardziej powszechne. Obowiązywała wówczas powszechnie teoria o uśpionej seksualności dziecka, ale to się nie kłóciło ze świadomością, że dziecko potrzebuje rzetelnej wiedzy. Oczywiście stosownej do jego wieku. Co do tego zgodne były wszystkie opcje światopoglądowe. Spierano się, kiedy takie rozmowy należy zaczynać, by za wcześnie „nie rozbudzić dziecka”, ale co do tego, by nie kłamać, panowała zgoda. Czy w międzywojniu, tak jak dzisiaj w Polsce, edukacja seksualna wywoływała kontrowersje i emocje?Wychowanie seksualne zawsze wiąże się ze sporem światopoglądowym. To jest nieuniknione. W tamtym okresie można wyróżnić kilka koncepcji dotyczących życia seksualnego i edukacji młodzieży w tym zakresie. Środowiska eugeniczne próbowały, badając dziedziczenie, rozwiązywać problemy społeczne. Przekonywano, że liczba dzieci winna być uzależniona od warunków ekonomicznych i zdrowotnych pary małżeńskiej. Chodziło o „czystość rasy” i „inteligentne hodowanie ludzi”. Neomaltuzjaniści także dążyli do kontrolowania płodności, ale ze względu na groźbę przeludnienia i kurczenie się zasobów naturalnych. Kluczem miała być promocja antykoncepcji i edukacja. Spierano się o to, kto powinien wziąć na siebie kwestię uświadamiania młodzieży. Wielu wskazywało szkołę. Kościół z kolei głosił, że uświadamianie seksualne należy przede wszystkim do rodziców i trzeba do niego podchodzić bardzo ostrożnie, bo wiedza biologiczna może nadmiernie rozerotyzować dzieci czy młodzież. Uświadamianiu winno towarzyszyć ćwiczenie charakteru i pokazywanie pozytywnych przykładów. Problem w tym, że rodzice nie potrafili o tym z dziećmi rozmawiać. Z ankiety przeprowadzonej wśród studentów wynikało, że dla 70 proc. edukatorami byli koledzy, dla 11 proc. służba, a tylko dla 1 proc. rodzice. Mimo sporów światopoglądowych nie było protestów przeciwko ministerialnemu okólnikowi. A w systemie, w którym szkoły podlegały ministrowi, okólniki publikowane w dziennikach rządowych miały bezwzględną moc obowiązującą. To nie było zalecenie, ale obowiązek szkół. Przez długi czas od prawa do lewa wszyscy byli zgodni, że młodzież należy edukować o rozwoju biologicznym i wartości życia rodzinnego. Pisze pan, że w latach 30. nastąpił regres, jeśli chodzi o wychowanie seksualne w szkołach. Dlaczego?To był czas, gdy bardzo nasiliły się spory światopoglądowe. Debatowano wiele o antykoncepcji. Pojawiały się pomysły, by włączyć ten wątek do szkolnej edukacji. W 1928 r. w Warszawie powstała pierwsza poradnia świadomego macierzyństwa. Organizowano odczyty dla młodzieży, podczas których rozdawano nawet 15-letnim dziewczętom szczegółowe instrukcje „z opisami przyrządów przeciw zapłodnieniu”. Swoją drogą widok tych przyrządów może dziś budzić zażartował, że ówczesne aplikatory środków plemnikobójczych czy irygatory przypominają narzędzia rolnicze. Metody antykoncepcyjne, określane też czasem jako „maltuzjańskie”, dzielono na sztuczne i na „fizjologiczne środki przeciwciążne”, dziś powiedzielibyśmy – naturalne. Co ciekawe, pracowano także nad antykoncepcją immunologiczną, czyli szczepionką ze spermy męża, która miała zapobiegać poczęciu. Promocja antykoncepcji budziła ogromny sprzeciw środowisk katolickich, ale także narodowych. Według nich po 123 latach zaborów tylko wrogowie ojczyzny mogli dążyć do tego, by Polacy się mniej rozmnażali. To musiało wpłynąć także na postawę wobec edukacji seksualnej. Wyraźne stanowisko zajął w tej kwestii episkopat, który ogłosił, że uświadamianie dzieci jest sprawą wyłącznie rodziców. W 1927 r. pojawiło się kolejne zarządzenie ministra na temat przedmiotu „higiena” w szkole. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że będzie to kolejny krok w rozwoju edukacji seksualnej w polskiej szkole, zwłaszcza że higiena stała się przedmiotem obowiązkowym w wymiarze jednej godziny tygodniowo dla klas siódmych. Rozporządzenie zawierało szczegółowy program i spis lektur. Jednak gdy mu się przyjrzeć, nie było tam ani jednego słowa na temat seksualności człowieka. Jak było w praktyce szkolnej?Życie nie znosi próżni. Ministerialnym zarządzeniem nie sposób zablokować dziecięcej ciekawości. Były próby podejmowania edukacji seksualnej w szkołach, mimo przemilczania jej w oficjalnym programie. Natrafiłem na dość dramatyczny list uczennic z 1937 r. do rady pedagogicznej, w którym protestują przeciwko zwolnieniu dyrektorki. Powodem jej wyrzucenia był fakt, że prowadziła pogadanki higieniczne i uświadamiające. Dziewczęta pisały: „Kwestia higieny kobiety i zagadnienia z tym związane są dla nas najżywotniejsze. Przyczyną tego jest przede wszystkim nasz wiek, wiek dojrzewania, następnie pragnienie poznania spraw, co do których rodzice nasi nie potrafią nas należycie uświadomić” – pisały uczennice. „A któż do uświadomienia nas jest bardziej powołany niż szkoła? Dawniej sprawy dotyczące życia seksualnego pokrywano obłudnym milczeniem. Nam to jednak nie wystarcza. My chcemy wiedzieć”. Ten list to swoisty manifest młodzieży domagającej się od szkoły nadania odpowiedniej rangi edukacji seksualnej. Zachowawczość ministerstwa nie powstrzymała też toczącej się w prasie medycznej i pedagogicznej dyskusji. Przerwała ją dopiero wojna. rozmawiała Joanna Podgórska *** Dr Marek Babik – adiunkt w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum. Jest autorem wielu publikacji naukowych dotyczących wychowania seksualnego, a także książek „Współżycie seksualne w nauczaniu biblijnym”, „Zachowania seksualne uczniów na terenie szkoły” oraz „Polskie koncepcje wychowania seksualnego w latach 1900–1939”. Prowadzi warsztaty dla nauczycieli i rodziców w zakresie wychowania seksualnego. Ostatnio wydał poradnik „Tato! Gdzie ja mam te plemniki?”.

brytyjski program o edukacji seksualnej